Końcówka roku, czas podsumowań - tutaj w formie antyrankingu, czyli bez zachowania żadnych kolejności i hierarchii. Pomijam jednak (w odróżnieniu od roku ubiegłego), zestawienie różnych nagród literackich i okołoliterackich - przechodząc bezpośrednio do moich własnych typów (z krótkimi komentarzami). Literatura, prasa, film, serial, show, muzyka, wystawa, podcast i videocast - kto ciekawy kulturalnych ciekawostek z marginesu, niech sprawdza.
LITERATURA
Polityczna:
- Brutalizm / Achille Mbembe.
- Pokój czy wojna? Rosja i Zachód - zbliżenie / Michaił Szyszkin.
- Apokalipsa tu teraz / Rene Girard.
- Stulecie nomadów / Gaia Vince.
Mbembe
zdeklasował, wysupłując niewygodną prawdę o późnym kapitalizmie,
zbudowanym na wyzysku i przemocy oraz napędzanym religijnie
wręcz wyznawanym technofeudalizmem. Rene wskazuje pierwotne i stale aktualne
mechanizmy religijnej ofiary oraz społecznej automitologizacji - a Gaia
odsłania absurd nacjonalizmu barier, w obliczu płonącej planety. Na
deser Szyszkin udowodnia, dlaczego Rosja jest ostatnim wielkim państwem
archaicznym z gigantyczną traumą - przerzucaną morderczo na wszystkich
wokół. Obyśmy żyli w ciekawych czasach - brzmi jakby coraz bardziej
złowieszczo. Ważne.
Esej:
- Kamienie i ostrygi. Opowieść o Normandii, Bretanii i Pikardii / Krzysztof Varga.
- Sierpień / Paweł Sołtys.
- Wędrowiec śląski / Henryk Waniek.
- Maszyny do ciszy / Marcin Dymiter.
Pisanie z wielkiej litery. Całymi latami (lub tylko w miesiąc), bez terminów i na własnych warunkach (np. odręcznie). Pisanie niepodległe i nieekranizowalne - a do tego kunsztowne i ze stosownym dystansem. Varga przez dekadę pielgrzymuje do północnej Francji w poszukiwaniu epifanii, Sołtys kręci się po ulicach Warszawy jawiąc we śnie, Waniek okrąża Kotlinę Kłodzką opisując świat a Dymiter opisuje ciszę, krążąc po świecie. Naj!
Reportaż:
- The New Yorker. Biografia pisma które zmieniło Amerykę / Michał Choiński.
- Odrzania / Zbigniew Rokita.
- Rondo rodeo / Monika Muskała.
Nareszcie
reportaże w innym stylu (jeden anglosaski, drugi odautorski) - tj. w formule innej, niż polska szkoła
reportażu. Wnikliwe (ale nie geekowskie), pełne szczegółów (ale nie
drobiazgowe), wartkie i płynne (ale nie powierzchowne). Tytuły, które nie potrzebują zbyt wielu opisów (rodeo to reportaż o pękającej Ameryce, rejestrowany równolegle z rozpadem małżeństwa - co zgrabnie koresponduje). Bardzo.
Proza:
- Linia oporu / Jacek Dukaj.
- 'Trylogia miejska' / Don Winslow.
- Katharsis / Maciej Siembieda.
- Rozdroże kruków / Andrzej Sapkowski.
O
panie - ale się działo. Siembieda jak burza idzie po wszystko (teraz nawet
Robert Makłowicz kręci programy o greckich bojownikach); Dukaj przypomina, kto
jest awangardą (bohater nie tylko ma laptopa, ale chyba nawet
neuralinka); a Andrzej, że czytanie ma także sprawiać przyjemność (nic
się nie wydarzyło, ale czyta się jak zwykle świetnie). Don Winslow
przepisuje Iliadę, Odyseję i Eneidę w gangsterskiej konwencji - i
udowadnia, że czasem wiele nie trzeba i dobry retelling story wystarczy.
Dobre, dobre.
Komix:
- Festiwal / Jacek Świdziński.
- Cyberpunk: Blackout / Bartosz Sztybor, Ricci Roberto, Fabiana Mascolo.
- Z perspektywy ziemniaka / Filip Zawada.
Świdziu
wznosi powieść graficzną na światowy poziom, Sztybor nie zwalnia i
nadrabia starty z Edgerunnersów, Filip - ...to zupełnie inna bajka
(komix filozoficzno-egzystencjalny). Przefajne!
Album:
- Postcards from The New Yorker, one hundred covers from the decades / Françoise Mouly (selekcja).
Po
zeszłorocznym narzekaniu na męską część autorów, w 2024 nastąpiło
wielkie odbicie i panowie zgarnęli praktycznie całą pulę. Literacko
jakimś słabszym punktem był festiwal Góry Literatury - wyjątkowo w tym
roku skręcony w stronę polityki krajowej oraz przestrzennie nieco
przeskalowany (tysiąc lokacji). Kobiety w kulturze też chyba miały
gorszy czas - zarówno wielkie sprawczynie, jak Masza Potocka czy Hanna
Wróblewska pokazały swoje przykre matriarchalne oblicza (albo szerzej:
wiele elementów równie trującego matriarchatu demaskują same kobiety
niepokorne - jak np. Eliza Kącka). Także wypowiedź anonimowego
nauczyciela w trakcie debaty o edukacji na GL - dot. wykluczania
mężczyzn z procesu edukacji i wychowania młodzieży - też się w to jakoś niechlubnie
wpisuje. Wartości kobiecego pisania bronią na szczęście
pisarki-outsiderki - np. Olga Hund, która jednym felietonem potrafiła
brawurowo rozjechać również męskie zapędy w kierunku dziaderstwa (w
wykonaniu Grinia i Stasiuka) - czy turborzetelna Olga Drenda, tworząca niezwykle pojemne i fascynujące opowieści o różnych aspektach naszej
rzeczywistości. Prywatna teza - że najlepsze w polskiej literaturze
ostatnich trzydziestu lat zawdzięczamy kobietom - nadal podtrzymana; jednak wyraźnie zaczyna się pewna zmiana, związana z wykształceniem i
utrwaleniem nowego modelu negocjacyjnej i nieprzemocowej męskiej wrażliwości (trafnie sportretowana choćby przez Marcina Dorocińskiego w
filmie Minghun, czy przemycona przez postawę Maćka Jakubowiaka,
piszącego "Hankę"). Z pewnym zażenowaniem stwierdzam niestety, że nie
widzę jakiegoś aplauzu kobiet dla tego typu podejścia - widzę za to
wiele atencji dla samców alfa (pokroju choćby CEO killera, Luigi Mangione). Wychodząc z drażliwych wątków damsko-męskich i patrząc na całokształt - to jakby nie kombinować, był to literacko mocny rok.
JESTEM NIEZALEŻNYM AUTOREM, WSPIERAJ MNIE I SYPNIJ GROSZEM:
PRASA / MEDIA
Czasopismo:
- Magazyn Znak.
- Notatnik literacki.
Tęskniąc
za Przekrojem, z radością przyjąłem lifting Znaku, który uwspółcześnił
się w szacie graficznej i ogólnie odświeżył. Wrocław zachwycił Notatnikiem -
tyle miejsca dla poezji nie widziałem od bardzo dawna (Klin) - a forma
publikacji to doprawdy cymesik (czekam na więcej).
Czasopismo w sieci:
- Mint magazyn o kulturze.
- dwutygodnik.
- Czas Kultury.
Mint
kasuje cotygodniowym wydaniem - bardzo to elastyczne i kompaktowe - a
Czas Kultury pogłębionymi analizami (np. dekonstrukcja dekonstrukcji
prozy Tokarczuk to rzecz absolutnie modelowa). Notes na 6 tygodni też
całkiem przyjemny wizualnie - a dwutygodnik mimo stale wysokiej treści,
niestety dalej bez ciekawych grafik.
Cykl prasowy:
- Kultura lokalna / redakcja dwutygodnika.
Najambitniejszy
cykl roku w mojej osobistej ocenie. Chciałoby się, żeby był to stały
dział, pojawiający się cyklicznie (np. raz w roku). Marzy mi się, że
poza piszącą redakcją pojawią się też texty korespondencyjne - pisane
przez lokalistów z prowincji - bowiem problem z takim podejściem do
lokalności tkwi w cynizmie społecznym, zdiagnozowanego przez
Sierakowskiego i Sadurę (gdy ktoś przyjeżdża - to gość w dom i bóg w dom
- ale nie dla miejscowych to mleko i miód), oraz finansowym
shołdowaniu mediów lokalnych (artykuły na OKO press). Na ten przykład u
nas w mieście rządzi mafia (towarzyska) - która wprawdzie chętnie
otworzy drzwi redaktorom ze stolicy, ale równie szybko zamknie je na
twarzy mieszkańca, chcącego czegoś poza propagandą sukcesu. Wyliczę więc
na szybko, ile lokalnych instytucji trzasnęło mi w ciągu dwóch lat
daremnych prób włączenia w kulturę: Teatr Dramatyczny im. Szaniawskiego, Filharmonia Sudecka im.
Wiłkomirskiego, Biblioteka pod Atlantami, Centrum Nauki i Sztuki Stara
Kopalnia, Zamek Książ, Tygiel Muzeum Wałbrzyszan, Muzeum Porcelany oraz
Biura Promocji dwóch tutejszych miast (honoru miejscówki broni jedynie
Zdrojoteka - gdzie pozwolono mi poprowadzić spotkanie autorskie. Które
przy okazji sabotowała Biblioteka po Atlantami, organizując inny event
tego samego dnia i o podobnej godzinie). Dwutygodniku dzięki w każdym
razie - zrobiłeś ten cykl znacznie lepiej, niż jego prekursor, Kultura
Liberalna - która też próbowała coś podobnego zmotać (Dział Lokalny?) - ale coś nie
poszło. Podsumowując: kultura lokalna jest,
ale jak rzeczywiście funkcjonuje, to już zupełnie inna kwestia. Czy
to się zmieni, jeśli fama o tym pójdzie w świat? Raczej tak - bo
instytucjonalna prowincja niczego się tak nie dyga, jak publicznej
reprymendy z centrum. Prośba o kontynuację, bo niestety odwaga bez konsekwencji jest tylko słomianym zapałem.
- Na punkty / Wojciech Albiński.
Zupełnie z innej beczki, to cykl obejmujący osobisty dziennik intymny. Czapka z daszkiem dla autora i podziękowania za szczerość, wnikliwość i prostotę - trafiają do serca, jak zresztą wszystko w tym pisaniu. Zupełnie, jakbym sam siedział w tym metrze, którym autor jeździ i obserwuje (lub na macie obok, gdy medytuje). Piękne, mądre i potrzebne - ach, ta bezkompromisowa siła dzienników.
Debiut:
- 400: Okna długie i szerokie / Konstanty Famulski.
Cieszy taki zamyślony Konstanty i bardzom ciekaw, co mają do powiedzenia ludzie z jego pokolenia. Ujmujące przy tym, jak aksamitnie i w sumie literacko można napisać list motywacyjny do redakcji. Ciekawe, czy młodzi ludzie z różnych szkół pisania zmontują wreszcie coś swojego - zamiast pchać się w miejsca opanowane przez starsze pokolenia? Może więc powstaną jakieś nowe łamy, które np. założy zdolna grupa Gen-Z?
Felieton:
- Z życia sfer / Sławomir Mizerski.
Wprawdzie na samym końcu (gazety) i z najmniejszą rubryką - ale jaki styl i jaka wydajność. Zwykle zaczynam czytanie z założeniem, że nie dam się rozbawić, bo znam ten chwyty i knyfy - a najczęściej i tak kończę jawnie się uśmiechając (lub wprost głośno rechocząc). Dosadność, lapidarność, hiperkompresja - ten styl trafia prosto w punkt (idei felietonu) - i nikt nie zarzuci TLTR (too long to read).
FILM
- Minghun / Jan Matuszyński.
- Diuna, część druga / Denis Villeneuve.
- Prawdziwa dzikość serca / Silje Evensmo.
- Every Little Thing / Sally Aitken.
- Perfect Days / Wim Wenders.
- Kos / Paweł Maślona.
- Anatomia upadku / Justine Triet.
Moje
małe rozczarowanie to tym razem festiwal Nowe Horyzonty - żaden z trzech oglądniętych filmów (Rodzaje życzliwości, Śpiąc z otwartymi oczami,
Simona) nie dorównał wadze trójki w roku poprzednim. Zeźliła mnie także niemożność zakupu torby festiwalowej - choć przecież leżały na półce nieodebranych karnetów. Mój skrawek
Horyzontów został zatem przesłonięty moim skrawkiem tegorocznych Pięciu
Smaków - w którym sekcja Tokijskie Opowieści (tokio sora i Dryfując
przez Tokio), wzbogacona o wprowadzenie kuratorskie to był prawdziwy rarytas. Jednak
całą pulę wśród festiwali zgarnął Docs Against Gravity - oglądany w
lokalnym kinie studyjnym (oba filmy w rankingu), co miało wyjątkowy
posmak nie tylko kinomani, ale i uczestnictwa w jakimś szerszym wydarzeniu.
Cieszy
dobra kondycja polskiego kina - nawet lżejsze gatunkowo filmy typu
Diabeł (Błażej Jankowiak) to solidnie zrobione obrazy - przyjemna dla
oka rozrywka na dobrym poziomie, uwspółcześniona nareszcie o wątki
kobiece (sprawcze i silne bohaterki), czy pozaludzkie (rozczulające
partnerstwo człowieka i psa). Kos, mimo wyraźnej inspiracji wiadomo czym, trafia w
punkt (puentując celnie zwrot ludowy) - a Simona nawet bawi (próbując
trafić ekologicznym granatem w lasy państwowe - co średnio się udaje - bo
to żelazobeton potrójnie zazbrojony i bez trotylu nie podchodź).
Gorzej
za oceanem - gdzie w tym obszarze zarówno takie opowieści jak Civil War
i Equalizer 3 to kino co najwyżej poprawne, w którym więcej
niewykorzystanego potencjału i zachowawczości, niż wprowadzania świeżego
spojrzenia (czy choćby nowych form filmowego warsztatu). To kino
wyraźnego schyłku - nie tylko pewnej narracji, a właściwe może nawet
całej epoki (zmęczona, starzejąca się Ameryka, która traci wiarę we
własne mity).
Ogólnie jednak to film wraca w pięknym stylu, po chwilowym knockdown'ie wymierzonym przez seriale.
SERIAL
- True Detective: Night Country / HBO.
- Ripley / Netflix.
- Pingwin / HBO.
- Regime / HBO.
Ogólnie średnio, wszystko powyżej to wielkie budżetowe produkcje, które wprawdzie dowożą - jednak czuć, że platformom również potrzeba dozy świeżości i odejścia od stereotypu (czemu reżim zawsze dziać się musi na Bałkanach - bo co, Francyja czyWielka Brytfanna nigdy nie miała rządów absurdu? Pokażcie np. Szwajcarię, Austrię albo inne high-society-country, gdzie pod maską maceruje się jakiś groźny faszyzm). Największy zawód to drugi sezon polskiej Odwilży, której wybito fabularne zęby (ukrócony wątek polityczny) i sprowadzono do formy drugorzędnej opowieści o rozterkach policjantów. Szkoda, ale jakoś do przewidzenia - po tym, co ministra Wróblewska odczyniła w PISF, a Agnieszka Holland enigmatycznie usprawiedliwiała na zwołanej naprędce naradzie filmowców (w niszczeniu potencjału polskich seriali, czekam zatem z niecierpliwością na kolejny sezon Watahy prosto z patostrefy, w której okaże się że polskie służby jednak witają migrantów kubkiem ciepłego żurku). Seriale chyba ogólnie łapią zadyszkę - zjadane przez wielką kasę i masową produkcję, oraz platformowo prasowane pod wygodnie uśrednione gusta.
TV / INTERNET SHOW
- Dirt by Josh Rosen / Huckberry.
- Hello World with Ashlee Vance / Bloomberg Orginals.
- Posthuman with Emily Chang / Bloomberg Orginals.
- In The Arena with Evan Baehr / Freethink.
- The Daily Show.
Klasyczna formuła programów telewizyjnych - tyle, że dostępna w internecie. Dirt to ziomkowska podróż kulinarno-kulturalna; Hello World, Posthuman i In The Arena - poważniejsza odyseja technologiczno-społeczna. Na rozluźnienie Daily Show - czyli polityczna beczka bez trzymanki w iście nowojorskim stylu. Wszystko produkcji amerykańskiej - i tylko trochę żal, że u nas jakoś podobnych nie widać.
MUZYKA
- Mimose / Parra for Cuva.
- Death in Venice Beach / The Bombpops.
- Now is / Rival Consoles.
Niespersonifikowane muzyczne Wrapped - w znanej każdemu, kto nie mieszka pod kamieniem aplikacji - pokazuje, że to już gigakorpo i po tym, jak zlekceważyło twórców, zaczyna mieć już w rzyci także odbiorców. Business is business - sad, but true - więc prawdopodobnie AI siedzi już nie tylko w Radiu Kraków, ale chyba zaczęła się też jakaś szersza automatyzacja przez redukcję (wpierw reflexji, potem personelu).
PODCAST
- Skądinąd / Tomasz Stawiszyński.
- Nasłuch / Polityka Insight.
- Program Polityczny! / Agata Szcześniak j Dominika Sitnicka.
- Big Book Cafe / Anna Król i Paulina Wilk.
VIDEOCAST
- AINews / Mateusz Chrobok.
- TechWeek / Kuba Klawiatur.
- Chanel 5 with Andrew Callaghan.
- AI Nowości / Adrian Kilar.
Podcast i videocast przypominają o sile jednostek, które selfmade'owo chcą i potrafią konstruować wartościowe treści - nie uginając się przy tym przed tworzeniem pod gusta nieutulonych redaktorów i redaktorek z dużych mediów opiniotwórczych. Testowanie nowych formuł, konwencji i rozwiązań formalnych to największa siła tego sektora - a jedyne czego może trochę brakować, to może jakaś konsolidacja tego ogromnego pola - skutkująca np. przenikaniem się różnych postaw i wpływów (wpadł już ktoś na festiwal lub konferencję twórców internetowych? Luz, nie ma za co).
WYSTAWA
- Wojciech Fangor, American Dream / Krupa Art Foundation.
Doskonałe miejsce plus świetna expozycja (wzbogacona inspirowanymi op-artem wizualizacjami) równa się frekwencyjny hit. Kolekcja dzieł godna pozazdroszczenia - więc miło, że została fachowo upubliczniona. Dobrej sztuce wystarczy jak widać skromna, acz ze smakiem odrestaurowana kamienica z blue cube'em i pomysł na funkcjonowanie instytucji (to już druga taka perełka we Wrocławiu - po pieczołowicie odnowionej kamienicy Op enheim na placu Solnym). Kameralnie i stylowo.
Uff, jakoś poszło. Całkiem na żyletki - bo Marginesy się skończyły - zapełnione chyba z grubsza albo stenografią, albo tzw. malarstwem konferencyjnym. Small openings, small closures (parafrazując klasyka) - czas więc poszukać nowych lądów. Zostawiam małe cyfrowe archiwum textów diagonalnych - czyli tworzonych w zamyśle w poprzek tradycyjnych układów i podziałów, oraz mające być życzliwą, acz konstruktywną krytyką kulturalnego poletka. Standardowo pojawi się więc spis treści za rok 2024 (z odnośnikiem do spisu poprzedniego) - i to by było na tyle. Dziękuję wszystkim czytelniczkom i czytelnikom - salut i arivederci!
Komentarze
Prześlij komentarz