Przesunięto wskazówkę nuklearnego zegara zagłady1. Wskazuje on 90 sekund do północy, symbolicznej godziny wyznaczającej moment atomowej anihilacji. Obecnie zatem 1,5 minuty bezpośrednich osiągnięć cywilizacyjnych – mierzonych jej technologicznym rozwojem – ściga się niejako z 1,5°C kosztów tego rozwoju (stopnie podgrzania globalnego klimatu do końca tej dekady). Szybki i totalny twardy reset - kontra spowolniony i sukcesywny miękki reset. Któryś z kolei restart planety Ziemia, pierwszy chyba z ludzkiej inicjatywy. Rywalizacja w tym wyścigu odbywa się bez udziału kibiców, bez arbitrażu sędziów i właściwie nawet bez zestawu reguł. Cywilizacja bowiem gra w obu drużynach jednocześnie – a sam plac gry, nie takie rzeczy już przetrawiał, w swej perfekcyjnej i kosmicznej obojętności.
JESTEM NIEZALEŻNYM AUTOREM, WSPIERAJ MNIE I SYPNIJ GROSZEM:
Patrząc na grzyb atomowy nie sposób odmówić mu jakiegoś piękna. Monstrualny kalafior z dymu i ognia. Zainscenizowany hiperwulkan, o mocy porównywalnej chyba do tej w głębinach, w samym jądrze planety (jeśli moc pojedynczego wybuchu zmultiplikować). Może właśnie o to więc chodzi? Że ludzkość nie chce się zgodzić na naturalny finał, na kres z wyczerpania? Nawet unicestwienia chce na własnych warunkach – więc niech będą chociaż gigafajerwerki, patrzcie jakie piękne! Sama sobie tę oślepiającą światłość sprowadzi i sama ją wykona – podziwiaj kosmosie, też potrafimy w fizykę. Będziemy trochę jak kometa i trochę jak SMALL BANG – na tyle nas przynajmniej stać. Może dzięki temu przez nanosekundę wszechświat nas zauważy, zarejestruje nasze istnienie. Pokolenia człowieka z uporem pracowały na to, żeby cała ludzkość mogła przynajmniej w jednej chwili ujrzeć, do czego z takim mozołem dążono, co tą ciężką pracą uzyskano. Posiedliśmy bowiem moc gwiazd. Człowiek zasługuje zatem, żeby z jej użyciem odrzucić konieczność spłaty zaciągniętego do jej wytworzenia rachunku. Dość poddawania się bezwolnie prawom wszechświata. Jeśli jest bezduszną, kwantową mechaniką, oto jest nasz mały hamulec bezpieczeństwa, dźwignia awaryjnej katapulty. Spotkajmy się zatem w parku, o północy – obejrzymy fajerwerki, wypijemy lampkę szampana i zaśniemy nareszcie ukojeni, uśniemy na wieki.
No bo co czeka w alternatywie? Po wstępnym etapie gnicia i rytualnych czarach samooszukiwania – zapewne nieznośny i przewlekły ból, towarzyszący beznadziejnemu przesuwaniu pionków po kurczącej się planszy. Prawdopodobnie wraz z samoupodleniem wynikającym z potworności, do których zdolny jest ssak walczący o przetrwanie. Raczej powolna, zbiorowa agonia wśród wtórnego zezwierzęcenie, czyli świat zredukowany do niezasypiającego nigdy pola bitwy o resztki, o odpadki, o śmieci – bitwy wszystkich ze wszystkimi, o wszystko; zawsze i wszędzie. Dogasanie na gruzach z dręczącą świadomością, że wszystko poszło nie tak i można nawet dokładnie stwierdzić, kiedy ludzkość skręciła w ślepą uliczkę (czy można było tego uniknąć? czy od zawsze żyliśmy wyłącznie w naszych głowach?). Nieapokalipsa z siłą apokalipsy – ani wesoło, ani spektakularnie; nie to, co dobre fajerwerki.
Jeśli położyć klepsydrę horyzontalnie, piasek przestanie się przesypywać. Trzecia opcja, droga przetrwania, nie mieści się bowiem w dwóch szklanych czaszach i nie ma szans nigdzie wybrzmieć. Jej pojawienie się wymaga najtrudniejszego – decyzji o zatrzymaniu.
90 sekund.
OdpowiedzUsuńPółtorej minuty. Dużo to czy mało? Gdyby historia Ziemi rozegrała się na przestrzeni jednego roku to człowiek pojawiłby się na błękitnej planecie 31 grudnia, na cztery minuty przed północą.
Natomiast w ostatnich dwóch sekundach roku liczba ludzi żyjących na planecie wzrosła z
jednego do ośmiu miliardów. Doba trwa 86400 sekund. I tyle trwa długość życia dorosłych postaci Jętek (ephemeroptera). To 96 naszych 90 sekundowych okienek. Natomiast życie wala grenlandzkiego, to niespełna 74 miliony takich okienek.
Dużo to czy mało? Pamiętna walka Andrzeja Gołoty z Lennoxem Lewisem z października 1997 roku trwała 95 sekund. Kwestia perspektywy. Jak wszystko na planecie, jak wszystko we wszechświecie.
1,5 °C. 1,5 stopnia w skali Celsjusza. 1,5 stopnia w skali Kelvina. 34,700 stopni skali Fahrenheita. Dużo/mało? Zero bezwzględne to −273,15 °C, a temperatura Słońca to ponad 5500 °C. Znów trafiliśmy w niewielkie okienko. Z drugiej strony patrząc to półtora stopnia to na przykład różnica między jakże dla nas przyjemnymi 36,6 °C a 38,1 °C, kiedy już zaczyna się robić nieciekawie.
Kwestia perspektywy. Atomy, cząsteczki, człowiek, ludzkość, cywilizacja, planeta, Układ Słoneczny, galaktyka, wszechświat. Kwestia perspektywy, kwestia skali. Klepsydra. Koniec jest bliski.
Od zawsze, bez zmian, mniej lub bardziej - ale jednak bliski. Asteroida na kursie kolizyjnym z naszą niebieską kuleczką? Wirusy o rozmiarach podawanych w nanometrach na tejże kuleczce? Albo my sami? Szereg lokalnych wojenek, jedna globalna, konwencjonalna, z użyciem broni A, B, C? Konsekwencje tychże... Czy w skali wszechświata robi to jakąś różnicę? Rozsiedliśmy się wygodnie na połączeniu baniek klepsydry i z naszej perspektywy jesteśmy w centrum, jesteśmy środkiem. I tak siedzimy sobie i obawiamy się końca.
Owszem, piasek w klepsydrze usytuowanej horyzontalnie przestanie się przesypywać. Żeby jednak klepsydra w pozycji tej pozostała potrzebna jest równowaga. Wyważenie. Balans. Harmonia. Równowaga w skali planety, w skali cywilizacji. W skali człowieka.
Drogi PB!
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz i cenne spostrzeżenia.
Widzę, że wyjątkowo sprawnie operujesz liczbami oraz statystyką. Niestety z liczbami bywa tak, że nie dopóki nie dodamy im stosownej asysty literek - mogą nam płatać figle. Bo np. kiedy się spaceruje z psem - to statystycznie mamy po trzy nogi :) Więc "na drugą nóżkę" proponuję zapoznać się z wpisem WOKÓŁ TEXTU "Klepsydra" - znajdziesz tam, szersze omówienie zagadnienia, wraz z bibliografią ;) Z apopozdrowieniem (OK, doomer!), Jędrzej (aka apodziad).
PS. Dziękuję again za wypowiedź.
Mój tekst, skądinąd oczywiście amatorski, tak rozbudowanej bibliografii oczywiście nie posiada. Jedyną "inspiracją" dla jego napisania (poza oczywiście mikroesejem...) było ikoniczne już zdjęcie "The Pale Blue Dot" https://solarsystem.nasa.gov/resources/536/voyager-1s-pale-blue-dot/ oraz kwestia spojrzenia na naszą planetę i nas samych, z perspektywy bliższej i dalszej.
UsuńO statystyce się nawet nie zająknąłem, pomimo iż to właśnie wynikiem badań statystycznych jest wspomniana w eseju temperatura (średnia!) 1,5 stopnia... Nie żonglerka liczbami była mym głównym celem, celem było odbicie piłeczki :) a w zasadzie dwóch (jednej póltoraminutowej i drugiej półtorastopniowej), choć statystyka to faktycznie ciekawe pole do manipulacji wszelakich (bo na przykład jeśli ja jem na obiad mielone, a ty kapustę, to statystycznie obydwaj wcinamy gołąbki - szach mat, wegetarianie!).
Z dziaderskimi pozdrowieniami :)
Drogi PB!
UsuńJeśli taki cel przyświecał Twojej wypowiedzi - to rzeczywiście masz cela (i trafiłeś w dyszkę). Odbiłeś tą piłeczkę - jak sam utrzymujesz - niczym Śliwka w finale z Jankesami! Co do meritum: jestem takim samym amatorem piśmienniczym jak Ty - ani gorszym, ani lepszym. Jednak moje cele są trochę inne, tzn. w pisaniu kieruję się: dowiadywaniem się na tematy które mnie interesują (misja autobadawcza oraz poznawcza); popularyzowaniem zagadnień ważkich (w mojej ocenie) oraz szerzenie kultury dyskusji, dialogu i wypowiedzi. Mam nadzieję, że nie tylko moje textu, ale także nasza ożywcza wymiana myśli dołoży do powyższych małą cegiełkę. Zachęcam do czytania, komentowania oraz pisania (również wierszy). Raz jeszcze dziękuję za wypowiedź.