Korpus textu – czyli dwa pierwsze akapity – spisano jako szkic/impresję pewnych wrażeń, napotkanych po powrocie z dłuższej podróży (właściwie serii podróży) do miejsca zamieszkania (a zarazem miejsca w którym się w dużej mierze wychowałem). Podczas przywracania legowiska do stanu używalności, zaskoczyła mnie jakaś zadziwiająca nadprodukcja pajęczyn – które pomimo kilkudniowych wysiłków sanitarnych znajdowałem w coraz to kolejnych miejscach.
Jednocześnie w jakiś sposób skleiło się to w moim umyśle z dość nachalnym i niczym nie uzasadnionym zalewem wspomnień i wspominek z przeszłości. W podstępny sposób atakowały mnie one w niespodziewanych sytuacjach – odbierając miejsce i energię do prowadzenia projektów, w których byłem pogrążony. Gdy zauważyłem, że zwyczajowa próba „rozchodzenia problemu” w terenie, przynosi efekt odwrotny – tzn. dobrze mi znana okolica działa w tym przypadku jako katalizator dla wspomnień – przelałem te wrażenia w słowa (jako kolejną formę samopomocy).
Nie poprzestając tylko na uchwyceniu utworzonego w moim umyśle nostalgicznego natręctwa – dorzuciłem, od dawna przemyśliwane (oczywiście zapożyczone od kogoś), kwestie przenikania się geografii i historii. Tworzenie tego króciutkiego szkicu wciągnęło mnie na jakieś 2-3 dni, ze względu na liryczne (nieco nawet romantyzujące) stylizowanie – które nie jest moją naturalną, tj. preferowaną formą wypowiedzi (czy estetyką) – jak również z powodu uwagi poświęconej rytmice textu. W efekcie tego, na pulpicie komputera pozostał… półprodukt, czy może odpad – w każdym razie skrzętnie omijany w codziennych poczynaniach plik textowy, który od pewnego momentu stał się praktycznie niewidzialny.
JESTEM NIEZALEŻNYM TWÓRCĄ, WSPIERAJ MNIE I SYPNIJ GROSZEM:
W dniu urodzin mojego taty (pomimo kilkudniowych autoprzypominań), zorientowałem się, że nie zaopatrzyłem się w żaden stosowny na tę okazję upominek. Przeszukując w popłochu dysk komputera natrafiłem na text i postanowiłem (zapewne dość desperacko), uczynić go prezentem. Pomyślałem, że jeśli mnie dotknęły pewne przemyślenia na temat pamięci – jej funkcji i miejsca w życiu człowieka – to prawdopodobnie innych, zwłaszcza starszych osobników, również to dotyczy (i dotyka). Ponadto uznałem, że lekko liryczny początek mógłby spodobać się odbiorcy, który w moim mniemaniu ceni podobną estetykę. Postanowiłem jednak, że objętościowo text musi się zmieścić na jednej kartce formatu A4 – co spowodowane było przykrojeniem go do formy okolicznościowego suweniru.
Korpus textu zastosowałem praktycznie bez zmian, dodając kolejne dwa akapity – za pomocą których starałem się nadać wywodowi jakiś praktyczny sens (stawiając pytanie i starając się je uzasadnić). Konkluzja, która wynikła w trakcie pisania dość mocno mnie zaskoczyła – jednak postanowiłem ją zachować bez głębszego nawet rozwinięcia (ponieważ cały text, pomimo dedykacji, traktowałem nadal dosyć osobiście – jako pracę intelektualną nad wgryzaniem się w zagadnienie szeroko rozumianej pamięci). Ostatni akapit – wraz z cytatami – to już dość konwencjonalna „strefa życzeń” dla jubilata, chytrze wypowiedziana słowami autorów, których obaj szczególnie sobie cenimy. Warto nadmienić, że starałem się zwieńczeniu nadać ton raczej entuzjastyczny (niejako motywujący jubilata do wytrwania w uprawianych przezeń aktach twórczych). Ponieważ nie starczyło ani czasu, ani wyobraźni na dobór tytułu, został on nadany – po poręcznej w takich przypadkach – linii najmniejszego oporu.
Jeśli uda mi się spowodować (i dodatkowo będzie mi dane), to być może również samemu osiągnę zacny wiek lat 77 („dwie kosy” – jak to ujął jubilat). W trakcie drugiej sesji pisania także to miałem na względzie – czyli wyobrażenie sobie, siebie samego w wieku, co by nie mówić, podeszłym (wraz z próbą diagnozy co chciałbym, lub co warto byłoby wtedy usłyszeć). Dlatego jeśli się tak wydarzy i dożyję, to możliwe że sam sobie wręczę „Pajęczyny pamięci” – jako drogowskaz i przypomnienie, w jaki sposób starzeć się ze spokojem i godnością (oraz chyba pewnego rodzaju radością, wynikającą z nie poddawania się nadmiernie bolesnym niekiedy aspektom naszej psychiki).
Podczas dyskusji w gronie beneficjentów jubileuszu – która wynikła po odczytaniu textu (w trakcie której trzeba było kilka kwestii doprecyzować) – pojawił się podtytuł „triumf teraźniejszości”; który już jako fraza włączona została do textu (w ostatnim szlifie, wykonanym post factum). Ponadto również uściślone zostało jedno zdanie w akapicie z konkluzją oraz ostatecznie zdecydowałem się pozostawić text pod pierwotnym tytułem (który jakoś tak w międzyczasie przylgnął i się przylepił).
Jubilat nie pozostał dłużny i niebawem obdarował mnie również textem, który popełnił pod wpływem i w wyraźnym nawiązaniu – co dostarczyło nam kolejnych umysłowych rozrywek (z całej tej historii wynikła zatem zupełnie przyjemna heca).
Oczywiście – jak to zwykle w takich przypadkach bywa – rozważania na temat pamięci i jej kształtów (czy form) nie zostały dla mnie w żadnym stopniu rozstrzygnięte (i raczej nie zostaną). Przemyślenie te co rusz pojawiają się w mojej przestrzeni intelektualnej, choć obecnie nastąpiła w tym względzie tzw. „strategiczna pauza” – będąca efektem przetrawianiem fascynujących textów o pamięci, jej odczuwaniu, lekcjach oraz zagrożeniach które oferuje:
„Stając się sobą”, artykuł / Joshua Rothman (tłumaczył Stanisław Ruczaj) / Miesięcznik ZNAK nr 813, luty 2023 r. (pierwotnie The New Yorker, brak nr).
„Pamiętam”, książka / Piotr Stankiewicz / Grupa Wydawnicza Relacja, 2021 r.
Komentarze
Prześlij komentarz