>>>POSTAW KAWĘ<<<
Oby do naszej mowy wróciła rzeczywistość.
Czesław Miłosz
Text „O naturze władzy. Fragmenty [1]” powstał jako rozważania nad populizmem i polaryzacją, które to pojęcia ciężko jest wytłumaczyć inaczej, niż perfidne kłamstwo i celowe skłócanie. Text został napisany w miesiącu lutym roku bieżącego oraz popełniany był w dwóch sesjach, których dystans czasowy nie przekroczył tygodnia.
Przemyślenia nad konsekwencjami populizmu i polaryzacji dotyczą ich zgubnego wpływu na współczesny ustrój demokratyczny; w którym to ustroju skrajny populizm i towarzysząca mu ostra polaryzacja – ocierające się coraz częściej niemal o zbiorowe lunatykowanie – radzą sobie ostatnimi czasy zupełnie świetnie. Ich obecne rozprzestrzenianie może, i chyba powinno, budzić słuszny lęk (jeśli przyjąć tezę, że populiści raz zdobywszy władzę na jakimś terenie, niechybnie ściągają opanowany organizm demokratyczny w odmęty autorytaryzmu – używając do tego właśnie polaryzacji). Trudno jest jednak realizować demokrację, jeśli większość uczestniczących redukuje ją do krzyżyka postawionego na kartce – jakoś raz na cztery lata. Demokracja jest bowiem system sprawowania władzy, który jest w swej istocie niezwykle delikatny i wymagającym stałej pielęgnacji, tzn. po prostu regularnego uczestnictwa. Kiedy piszę te słowa, od kilku miesięcy na ulicach dwóch zupełnie odmiennych demokracji (choć należących do wspólnej rodziny „zachodnich” i liberalnych) – mianowicie Francji oraz Izraela, trwają wzmożone protesty obywateli wobec zarządców wspólnoty, którzy w jakiś sposób nie spełniają oczekiwań lub wykraczają poza kompetencje, które na nich scedowano. Można więc samodzielnie przyjrzeć się, jak zachowują się dojrzałe demokratycznie społeczeństwa, które nie zamierzają czekać do następnych wyborów z weryfikacją swoich przedstawicieli (czyli właściwie przespać łamanie reguł demokratycznej gry, na podstawie których ci przedstawiciele otrzymali władzę).
Demokracja już u swych początków była szczególnym typem ustroju, opierającym się na silnych, świadomych i samoorganizujących się jednostkach – których mierzalną formą tychże wartości była ich zdolność bojowa. Demokracja ateńska była ustrojem wojskowym, opartym na powszechnej umiejętności walki i obowiązku wojskowym – przy jednoczesnym wyborze negocjacji, jako głównego narzędzia sterowania wspólnotą polis. A zatem demokracja ta była niejako symetryczna – możemy i musimy negocjować, będąc świadomym, że nie ma możliwości długofalowego oszustwa – ponieważ w momencie jego demaskacji, narzucenie woli pozostałym napotka opór, którego nie uda się przełamać (a niedoszły tyran zostanie usunięty). Można spróbować podsumować tę klasyczną demokrację bezpośrednią do nieustannego balansowania pomiędzy rządzeniem a byciem rządzonym – który to układ był możliwy przede wszystkim dzięki silnej pozycji negocjacyjnej wspólnoty (jak również zbieżności celów, interesów, wartości, itd.).
Współczesne państwa narodowe (nawet te najbardziej demokratyczne) są głęboko asymetryczne. Posiadają monopol na przemoc, nawet jeśli gwarantują trójpodziałem władzy, że przemoc ta jest minimalna i stosowana wyłącznie w celu utrzymania porządku publicznego oraz ochrony swoich obywateli przed napaścią z zewnątrz. Państwo narodowe jest jednak strukturą ściśle hierarchiczną, z nieodmiennie wpisaną w nią przemocą w każdej postaci (tj. systemową, symboliczną i fizyczną) oraz różnymi formami przymusu, które są „miękkim” przejawem niniejszej przemocy (przymus edukacji, opodatkowania, obrony, itd.). Demokracje liberalne są zasadniczo tego świadome, często zatem starają się wpisać w swoje mechanizmy dużą dozę decentralizacji decyzyjnej – w ten sposób minimalizując asymetrię względem obywateli (wzmacniają tym samym pozycję negocjacyjną społeczeństwa). Jeśli uważnie przyjrzeć się mapie świata według tego właśnie kryterium, można dostrzec, że w gronie krajów najwyżej rozwiniętych (oraz najzamożniejszych) wiele z nich cechuje maxymalna decentralizacja (tzw. państwa federacyjne: USA, Niemcy, Szwajcaria, Królestwo Niderlandów, itd.). Rozproszenie, autonomia, różnorodność i stała negocjacyjność – oto chyba zatem rdzeń ustroju demokratycznego.
Współcześnie nie jesteśmy jednak antycznymi hoplitami, nie potrafimy (a zapewne i nie chcemy) posługiwać się bronią – co za tym idzie walczyć i okaleczać się nawzajem (bez względu na to, czy w swojej obronie, czy używając tego jako narzędzia do negocjacji). Bycie człowiekiem współczesnym oznacza więc mniej więcej tyle, co obopólna zgoda na delegowanie przemocy w sferę państwowości – przy jednoczesnym jednak pilnowaniu, aby nie przekroczyła ona wspomnianego poziomu minimum (zasada check & balances). Nie jesteśmy także mieszkańcami jednego (niewielkiego przecież) miasta, i nie możemy uprawiać przez to demokracji bezpośredniej (idąc na publiczną agorę, zabierając głos oraz zgłaszając akces do funkcji publicznych). Jesteśmy przez te dwa powyższe czynniki zdani na naszych reprezentantów – co jednak nie oznacza, że nie możemy (czy wręcz nie powinniśmy) ich pracy na rzecz wspólnoty sprawdzać i rozliczać. Co powinno odbywać się chyba trochę częściej, niż raz na parę lat – jak również niekoniecznie ograniczać się jedynie do, niewiele często wnoszącego, świstka papieru. Obecny przykład obywateli Francji i Izraela powinien przypominać wszystkim demokratom, że strajki, protesty i demonstracje to nie tylko normalne, ale i niezbędne narzędzia pozwalające demokracjom istnieć i trwać – bez osuwania się w dyktaturę czy państwo policyjne.
JESTEM NIEZALEŻNYM AUTOREM, WSPIERAJ MNIE I SYPNIJ GROSZEM:
Można jednak odnieść wrażenie, że dziś coraz więcej ludzi rezygnuje (świadomie lub nie) z mówienia „sprawdzam”. Że pewna gra społeczna o nazwie „polityka” stała się tak odstręczająca, że budzi w ludziach głównie gniew, żal a nawet obrzydzenie. Rozumiem ten sposób myślenia i przyznaję, że nie jest on pozbawiony sensu – między innymi z powodu istnej powodzi populizmu oraz coraz sprawniejszego blokowania uczestnictwa we współrządzeniu przez samych rządzących. Jednak jak by nie patrzyć, ta gra o nazwie „polityka” ciągle się toczy i – chcąc lub nie – jesteśmy w nią uwikłani (a żadna odmowa uczestnictwa tego faktu nie zmieni). Polityka jest po prostu kolejną formą wspomnianego przymusu stosowanego przez organizm państwowy – jest jednak na szczęście dla nas, obywateli, bronią obosieczną (pod warunkiem, że odważymy się jej użyć). Dlatego też zapewne tak trudno jest przebić się do obszaru publicznego dyskursu z rzeczywistymi wyzwaniami (w miejsce tematów zastępczych, którymi w gruncie rzeczy są wojny kulturowo-obyczajowe).
Tworząc text „O naturze władzy. Fragmenty [1], starałem skupić się głównie na dostarczeniu intelektualnego narzędzia, za pomocą którego można by dokonywać właściwego rozpoznania wzorca „dobrego reprezentanta”. Czyli w jaki sposób można odróżniać ludzi poważnych i dojrzałych od osób niepoważnych i niedojrzałych? Jak rozpoznać jednostki przewidywalne i godne zaufania, od jednostek w zasadzie niebezpiecznych dla otoczenia? Kiedy mamy do czynienia z populistą/populistką? Jak zwykle w takich przypadkach z pomocą przychodzi język i jego precyzja – poddając analizie znaczenia słów, można podjąć próbę odzyskania ich chyba właściwego rozumienia. Władza, władać, władny, podwładny. Rząd, rządzić, rządzony, rządzący, itp. W ten sposób starałem się odpowiedzieć na przytoczone w nagłówku nawoływanie – dotyczące powrotu rzeczywistości do naszej mowy w świecie, w którym żonglowanie znaczeniami zdajemy się już chyba przyjmować jako pewnego rodzaju polityczną normę.
Pisząc text o naturze władzy – a przynajmniej o jakiś jej podstawach – trzeba było przede wszystkim przyznać, że nie uda się ani omówić jej wielopłaszczyznowości, ani tym bardziej uchwycić jej esencji (zdanie będące tego dowodem pojawia się w ostatnim akapicie). Stąd też wymyk w postaci rozbudowania tytułu, który wręcz zmusza piszącego do dalszego drążenia tematu oraz prezentowanie kolejnych przemyśleń. Władza i jej przejawy to jednak jest jeden z aspektów tzw. „wielkiej rzeczywistości” (czyli tej ponadczasowej i uniwersalnej) – a te, z natury rzeczy łatwo nie poddają się jednoznacznym i niezmiennym opisom.
Podczas pracy nad textem korzystałem z informacji, bądź spostrzeżeń z następujących źródeł kultury – do których zapoznania się oczywiście zachęcam:
- Temat miesiąca: Nassim Nicholas Taleb (Co excentryczny matematyk i inwestor mówi nam o życiowym ryzyku i planowaniu przyszłości), zbiór textów / wielu autorów / miesięcznik ZNAK, nr 03/2023;
- „Pamiętniki Hadriana”, książka / Marguerite Yourcenar / Wydawnictwo Karakter, 2022 r.;
- „M. Syn stulecia”, książka / Antonio Scurati / Wydawnictwo Sonia Draga, 2020 r.;
- „21 lekcji na XXI wiek”, książka / Juval Noah Harari / Wydawnictwo Literackie, 2018 r.;
- „Don’t look up”, film / reżyseria Adam McKay / 2021 r.;
- „Il primo re”, film / reżyseria Matteo Rovere / 2019 r.;
- „Ghandi”, film / reżyseria Richard Attenborough / 1982 r.
Komentarze
Prześlij komentarz