Przejdź do głównej zawartości

FELIETON / Aktywizując

Fot. Brands&People / unsplash.com

>>>POSTAW KAWĘ<<<

Pochodzę z miejsca, gdzie nie ma drugiej szansy - i jakbyś go nie nazwał, to dalej będą slumsy.

"Alma Mater" / Avi

Nie mamy wiele, lecz ciągle stać nas na wszystko.

"Cyklop" / Bisz


W geście solidarności z lokalną społecznością udałem się do urzędów. Zaczęło się od komisariatu – do wizyty w którym zostałem zmuszony przez patrol drogówki, przybyłej na wezwanie po przykrym incydencie. Trzeba było bowiem zabezpieczyć nasze uszkodzone auto (nie ma to jak miły początek tygodnia). Patrol policji, obwieszony kamerami i 'przymusoużytecznym' szpejem jak w Cyberpunku (każda interwencja jest teraz nagrywana), poinformował mnie że muszę się pofatygować na komisariat, żeby tam złożyć zeznania (urwane lusterko). Nie żebym chciał, ale papier jest potrzebny ubezpieczycielowi (dlaczego więc nie przybył patrol dochodzeniówki i nie odebrał zeznań na miejscu – pozostaje jak zwykle zagadką). Przybyłem więc pieszo na komisariat – licząc po cichu, że nie mają na podorędziu żadnego głośnika bluetooth przypominającego granatnik (mieli za to w poczekalni gazetkę policyjną pełną zdjęć swojego bohaterskiego wodza).

Zdrój to małe, dość spokojne i całkiem eleganckie miasteczko uzdrowiskowe. Okolica w której mieszkamy, to wprawdzie rejon nieprzesadnie zamożnych mieszkańców (dzielnica z zabudową wielorodzinną, reszta Zdroju to domki i wille) – jednak także jest bardzo cicha, komfortowa i dobrze utrzymana (a społeczność zżyta i nieagresywna). Celowo przeprowadziliśmy się do uzdrowiska z sąsiedniego miasta – żeby trochę odpocząć od zgiełku (3 lata mieszkaliśmy na placu budowy wielgachnej obwodnicy, wyjętym na ten czas spod jakiejkolwiek sensownej jurysdykcji). W mieście poza wspomnianą rozpierduchą, omyłkowo nazywaną budową, znużyły nas ponadto pewne praktyki, powszechnie uznawane jeśli nie za wręcz ciężkostrawne – to przynajmniej za nieeleganckie. Jednak rzeczywistość płata figle – tak więc pomimo, że my przenieśliśmy się z miasta, to miasto czasami najeżdża nasze miasteczko (młodociana tłuszcza przybyła na koncert jakiegoś patorapera – po której urządziła sobie na naszej ulicy demolkę, w trakcie której straciliśmy lusterko w aucie).

Sąsiedzi od pewnego już czasu informowali mnie (jako newcomersa) o problemach na naszej ulicy – na końcu której znajduje się, niezbyt chyba przez nich lubiany, klub muzyczny. Dotychczas nie reagowałem, bo w młodszych latach samemu bardzo lubiłem tańczyć – rozumiem więc doskonale, że jest to jedna z ludzkich rozrywek (i chyba też jeden z przyjemniejszych sposobów spędzania wolnego czasu). Poza tym jestem zdania, że od tego są służby publiczne (policja i straż miejska), żeby stworzyć odpowiednie warunki do odbywania kulturalnej zabawy – tym samym wymigiwałem się więc od interwencji w naszym magistracie (do którego czasem zaglądam). Jednak jak widać na załączonym obrazku, jeśli staramy się odwracać wzrok od problemów innych ludzi, te niespodziewanie szybko mogą dotknąć nas samych (teraz więc sprawa zrobiła się osobista – auto należy do partnerki, a jeśli jest na świecie jakaś osoba, której się naprawdę obawiam – to jest to właśnie ‘nieżona’).

Po wypożyczeniu sobie dzielnicowej i mocnej decyzji, że wreszcie stawię się na posiedzeniu lokalnej rady miejskiej, wyczuliłem swoją uwagę na sygnały dochodzące także z dalszego otoczenia. Pech chciał, że sąsiednie miasto po brawurowym najechaniu przez motłoch naszej okolicy, wysłało do mnie również zupełnie już listową ‘deklarację wojny’ (przedawniony mandat, który opłaciłem już chyba dwu- albo trzykrotnie, a z którego to pisma nijak nie wynika co to za mandat, kiedy, czemu i za co – więc teraz muszę biegać po sądach i jego archiwach, żeby go w ogóle doprecyzować i rozliczyć). Po tym afroncie przyczaiłem się więc jak pantera do skoku – i nie trzeba było nawet długo czekać, żeby nadarzyła się okazja która sprawiła, że wylądowałem wprost w gabinetach prominentnych miejskich notabli (mocno byli tym faktem zresztą zdziwieni). Tak już bowiem mam, że jestem niesamowicie spokojnym człowiekiem (nauczyłem się tego od teścia) – jednak tylko (czy może aż) do pewnego czasu. Kiedy ktoś nadepnie panterze na ogon i nie wypowie po tym magicznego zaklęcia, wtedy niestety zamieniam się w jakiegoś nawiedzonego berserkera i odpalam jak granat odłamkowy (jestem również śmiertelnie cierpliwy i będę nieustępliwie dążył do ukrzyżowania przeciwnika i nabicia jego głowy na płot, tak ku przestrodze).

JESTEM NIEZALEŻNYM AUTOREM, WSPIERAJ MNIE I SYPNIJ GROSZEM:

>>>POSTAW KAWĘ<<<

Zatem po alarmującym telefonie od pewnej miejskiej aktywistki, ruszyłem więc również do sąsiedniego miasta – powstrzymać haniebne próby nieuzasadnionej masakry historycznej alei lipowej (która rośnie zresztą w dzielnicy w której się urodziłem). To miejsce to przepiękny trakt obsadzony ok. dwustuletnimi lipami, prowadzący do ruin średniowiecznego zamku – od którego to miejsca zresztą samo miasto wzięło swoją nazwę. Wraz z przyjaciółką w dwa dni odbyliśmy prawdziwą pielgrzymkę po urzędach – zaczynając od miejskiego planisty, przez miejskiego ogrodnika i zarządcę komunalki – na konserwatorze zabytków kończąc. Odbyliśmy kilka rozmów, złożyliśmy kilka wniosków, wykonaliśmy kilka telefonów – i voilla, na tą chwilę pożar wydaje się nieco opanowany. Potencjalny sprawca rzezi został namierzony (działki ROD) i stosownie skontrowany (samemu nie posprzątał po budowie płotu, ale ma czelność pluć się o drzewa) – a sam proces ewentualnej wycinki został przynajmniej nieco spowolniony. Jaki jest stosunek leśnych dziadków z Rodos do przyrody (i ich poglądy polityczne) – przedstawiłem w felietonie „Sprzątając” (wielu z nich do dziś wypiera porażkę wyborczą i nawołuje do wprowadzenia dyktatury).

W międzyczasach, w ramach rozrywki, obserwowałem posiedzenia sejmu X kadencji (znak, że oglądam te smuty zamiast tańczyć jest dowodem, że niechybnie się starzeję). Ubaw był co najwyżej średni – bowiem prawdą jest, że naszym wodzom na ulicy wiejskiej nie zbywa na kulturze (i musi działać w tym kraju jakaś negatywna selekcja, powodująca że na samą górę trafiają w dużej mierze tępe osiłki jak ‘czarny’ lub tani demagodzy, jak ‘zero’). Wydaje mi się, że politycy pozostają pod względem kultury osobistej daleko w tyle za reszta społeczeństwa – bo doprawdy nawet młodszy aspirant (dzielnicowa) wykazał się poważniejszym traktowaniem swoich obowiązków, niż większość ministrów i ich wice (którzy, z tego co słyszałem, nie przychodzą nawet do pracy – co oczywiście nie przeszkadza im inkasować wysokich gaży z licznych stołków, których nawet nie umieją zliczyć). W sąsiednim mieście, co stwierdzam z zadowoleniem, kierownicy wydziałów w urzędzie wykazują się nie tylko wyższym poziomem zwykłych manier – ale także znacząco większą kooperatywnością i dążeniem do kompromisu, niż nie przykładając były premier i jego (podłego zresztą wzrostu) zastępca. Jest to jakiś asumpt do zakopania przeze mnie topora wojennego - aczkolwiek czas pokaże, czy miłe rozmowy przerodzą się w skuteczne działania.

Trzymajcie więc proszę kciuki za aleję (spotkanie ze służbami miejskimi na gruncie niebawem) – którą wspólnym społeczno-publicznym aliansem, postaramy się uchronić przed niecnymi zakusami niedzielnych farmerów. Kibicujcie mi na sesji rady miejskiej (27-y, poniedziałek) – na której spróbuje uporządkować kwestię tej tanecznej budy na naszej ulicy (patrole policji w piątek i sobotę w nocy, powinny wystudzić chuligańskie zapędy i skłonić sąsiadów do niepacyfikowania tego na własną rękę). W dzisiejszych czasach (zwłaszcza w nadchodzących miesiącach), jak wody i tlenu potrzeba nam wprawdzie gorącego serca – ale zimnej głowy (i pewnej ręki, która nie zadrży przy dekapitacji oszustów i krętaczy). Mnie w każdym razie i tego możecie być pewni – bez względu do czego zmuszą bliższe i dalsze okoliczności – powieka nawet nie zadrży (miauuu). A jak już skończę tę pracę, to kto wie – może nawet pójdziemy potańczyć?

>>>POSTAW KAWĘ<<<

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

SPIS DZIEŁ ZDROJOWYCH / rok 2024

Fot. Bernard Hermant / unsplash.com JESTEM NIEZALEŻNYM AUTOREM, WSPIERAJ MNIE I SYPNIJ GROSZEM: >>>ZOSTAŃ PATRONEM<<< >>>POSTAW KAWĘ<<<  Roczny spis treści - texty uporządkowane wg. cykli (od najliczniejszych). "Chłopiec i czapla" Hayao Miyazakiego (recenzja filmu animowanego) kliknij, żeby przeczytać recenzję "Civil War" Alexa Garlanda (recenzja filmu fabularnego) kliknij, żeby przeczytać recenzję "Perfect Days" Wima Wendersa (recenzja filmu fabularnego) kliknij, żeby przeczytać recenzję "Gościnne występy. Kawałki o projektowaniu" Marcina Wichy (recenzja książki) kliknij, żeby przeczytać recenzję "Ostrygi i kamienie. Opowieść o Normandii, Bretanii i Pikardii" Krzysztofa Vargi (recenzja książki) kliknij, żeby przeczytać recenzję "Wynajdując powody, czyli eugeniusz ze mnie" (o wszystkim i o niczym) kliknij, żeby poczytać "A powinienem przecież być nad wodą" (o wodzie i lądzie) kli...

PUNKT PO PUNKCIE I W PODPUNKTACH / Pozdrowienia z otchłani

>>>POSTAW KAWĘ<<<   Punkt po punkcie i w podpunktach, czyli wzorowany* dziennik wewnętrzno-zewnętrzny, publikowany na bieżąco oraz z dala od społecznościówek * [NA PUNKTY] / Wojciech Albiński   2024 07 16. Dziś po dwutygodniowym okienku znowu wyszły "Punkty" Wojtka Albińskiego. Zdecydowałem, że będę wspominał o oryginale i protoplaście moich 'Punktów' - w każdym 1-ym punkcie kolejnych punktów. Tak zdrapałem zdrapkę, że zdrapał się też kod konkursowy, który miał zmienić moje życie. Znaczy się nie zostanę surferem. Nowa biedra w polu na wykończeniu, jeszcze dorobią parking. Póki co brodzili w błocie - jak w 1670. Mnie uczyli, że budowę zaczyna się od parkingu (bo bagno jest dla świń). Lata 30-e w życiu człowieka to czas, w którym najlepszym kolegą najczęściej jest własny staruszek. 17. Chyba powinienem być dumny, że "Elegia dla bidoków" to jedna z nielicznych książek, której nie byłem w stanie przeczytać do końca. Ani nawet do połowy - bo ...

SPIS DZIEŁ ZDROJOWYCH / rok 2023

Fot. Nirzar Pangakar / unsplash.com Na koniec każdego roku warto ogarnąć texty na blogu - w związku z czym zamieszczam roczny spis treści. Texty uporządkowane są według cykli - od najliczniej reprezentowanych po te najkrótsze. Wewnątrz każdego cyklu texty uszeregowano wg. publikacji - od najnowszych (u góry) do najstarszych (na dole kolumny). Każdy text ma jednozdaniowe info nawigacyjne (w nawiasie pod tytułem) i odpowiedni link (odsyłacz do konkretnego artykułu). Mam nadzieję, że ten mały ordnung ułatwi poruszanie się po blogu i pomoże łatwo znaleźć pożądane lub poszukiwane texty . JESTEM NIEZALEŻNYM AUTOREM, WSPIERAJ MNIE I SYPNIJ GROSZEM: >>>ZOSTAŃ PATRONEM<<< >>>POSTAW KAWĘ<<< ○ Podsumowując (o rozterkach felietonisty + garść uwag o tym rzemiośle) kliknij żeby podsumować   ○ Punktując (o zmaganiach z instytucjami/redakcjami + kwestia kultury osobistej) kliknij żeby punktować ○ Gratulując   (trochę o festiwalu literackim i kulturze polsk...