Geopoetyka przestrzeni nas determinuje. (…) Wspomnienia są, że tak powiem, mało skuteczne literacko. (…) Rozpoznać człowieka w społeczności, czyli to, czym literatura się zajmuje od około 200 lat.
Marek Bieńczyk
Pracujemy na rzecz prawdy o czasie naszego życia, nawet jeżeli jego obrazy, pochodzące od różnych ludzi, nie są ze sobą zgodne.
Czesław Miłosz
W geście solidarności z ludźmi kultury, zakrzątnąłem się wokół prób organizacji lokalnych wydarzeń. W tym celu ubrałem się jak człowiek i – przyzwoicie nawet uczesany – pobieżyłem do lokalnej biblioteki miejskiej (zwanej od niedawna Zdrojoteką). Odbyłem tam, oprócz zwiedzania wyremontowanego obiektu, długą i sympatyczną rozmowę z przeuroczą panią dyrektor – podczas której oczywiście poutyskiwaliśmy trochę, na cieniutki strumyk funduszy, ledwo-ledwo kapiących na kulturę w Polsce (tzn. ja głównie utyskiwałem, gdyż pani dyrektor po prostu działa jak może, animując życie kulturalne w Zdroju). Zrobiłem zatem takie małe rozeznanie: co w Zdroju kulturalnie piszczy, jaka jest oferta dla ludzi w wieku młodym oraz średnim i w jaki konkretnie sposób można aktywnie włączyć się w odbudowę kultury w kraju, w którym nastąpiła jej totalna demolka (oddajcie mi moje osiem lat!).
W tym samym tygodniu bowiem (zeszłym, czyli jak rząd-nierząd), poraziła mnie wprost bezczelność, arogancja oraz zupełny brak kultury osobistej byłego już (nareszcie!) ministra – który w wywiadzie z panią Rigamonti, udowodnił publicznie wszem i wobec, że jest skończonym dziadersem i że peron mu już dawno odjechał (jeśli w ogóle kiedykolwiek ten typ trafił na peron ‘kultura’ – bo mam wrażenie, że stał nie po tej stronie torów). To niepojęte, że szefem kultury w tym kraju był typ, który nie tylko ciśnie w żywe oczy piramidalne brednie – ale podpiera tę koślawą nielogicznie konstrukcję, wyłącznie brutalnymi i prymitywnymi wycieczkami osobistymi (wł. inwektywami) w stronę rozmówczyni. Cebulandia, buractwo i kalafiornia tego pseudointelektualisty z tytułem profesorskim (za co? Za zaowalowany hejt?), doprowadziła przecież do niegasnącego konfliktu we wszystkich obszarach kultury i sztuki (film, literatura, malarstwo, rzeźba, wystawiennictwo, itd.) – oraz otwartych wojen ze wszystkimi liczącymi się w kraju i zagranicą twórcami. Tak więc oficjalnie proponuję pamięć o tym exministrze (nadaje się co najwyżej na ministranta!), pogrzebać w wybitnym stylu ala ‘pogrzeb wikinga’ – tj. najzwyczajniej spuścić w misce ustępowej. Bon voyage, profesorze.
Tak więc następnie w celu odbycia stosownej i szybkiej kulturalnej dekompresji, wziąłem zapośredniczony (czyli online) udział w festiwalu literackim „Puls literatury”, który odbywał się w Łodzi – i którego zwieńczeniem było, niedzielne wręczenie nagrody literackiej im. Juliana Tuwima (tak, tak – tego właśnie pogodnego skamandryty i pikadora od „Lokomotywy” i „Pana Hilarego”). Z uwagą i niekłamaną przyjemnością wysłuchałem rozmów z całą trójką nominowanych do nagrody (Marek Bieńczyk, Julia Fiedorczuk, Dorota Masłowska) – i jak zwykle obstawiłem swój typ (zarówno dla twórcy, jak i prowadzącego). Dla ciekawych wyniku – oficjalny zwycięzca został już zacytowany w nagłówku wpisu. Posłuchać ludzi, którzy mają nie tylko coś istotnego i ciekawego do powiedzenia – ale również potrafią robić to w sposób atrakcyjny, ujmujący oraz pełen szacunku dla rozmówcy i słuchaczy – było rekonwalescencją dla mych biednych zwojów mózgowych, które ostatnio mam wrażenia, zaczęły się wręcz prostować pod naporem bullshitu. Wydarzeń na tym ważnym festiwalu było znacznie więcej i filmy stamtąd są do obejrzenia w internecie – także pewnie przez kolejny tydzień, będę mógł się jeszcze delektować tą intelektualną pożywką (a zwoje skręcą się znów dziko, jak muflonie rogi).
Ten tydzień natomiast, przyniósł kolejną dobrą kulturalnie wiadomość (oprócz upadku nie-rządu) – otóż niniejszym nasz wspaniały noblista, Czesław Miłosz, wraca do domu! To znaczy robi to oczywiście symbolicznie (bo fizycznie jest tu przecież pochowany od jakichś 20 lat) – jako, że rok 2024 ogłoszono w kulturze właśnie „Rokiem Czesława Miłosza”. Co jest wiadomością o tyle dobrą, że nareszcie będę mógł nabyć kolekcjonerską edycję jego dzieł, zapowiadaną przez niezawodne w tym zakresie wydawnictwo Znak (choć w tym celu pewnie pofatyguję się aż do Krakowa na miłoszowy festiwal). Dla mnie osobiście pan Czesiek jest arcyważną postacią – ponieważ to dokładnie on ‘nawrócił’ mnie na poezję i będąc moim osobistym odkryciem – pomógł mi przeczołgać się przez najczarniejsze lata krajowego smutku i beznadziei (2019-2022). Przez około dwa lata ukrywałem się więc skutecznie w „Dolinie Issy” oraz analizowałem psychikę moich prześladowców za pomocą „Zniewolonego umysłu” – równolegle pokrzepiając zbolałe serce poezjami, wywiadami i kompendialnym alfabetem. A zatem mego druha i kolegę po piórze z Grupy Literackiej „Gedyminy” z góry uprzedzam, że jeśli wtedy miał dość mojego ‘spamowania Miłoszem’ to niech teraz dopiero szykuje się na prawdziwą lawinę cytatów i recepcji jego twórczości (to mówiłem ja – samozwańczy miłoszolog!).
JESTEM NIEZALEŻNYM AUTOREM, WSPIERAJ MNIE I SYPNIJ GROSZEM:
Takich mamy ludzi wokół, jaka nasza kultura – może i truizm, ale jakoś jednak prawdziwy. Życzę więc w nowym (nadchodzącym) otwarciu wszystkim ludziom kultury – czyli po prostu w niej uczestniczącym – nowych (lub ‘nowych-starych’) literackich: olśnień, zachwytów, zastanowień, zapytań, rozważań, tropów i rozkminek. I nie tylko tych literackich oczywiście (jest jeszcze wiele ciekawych gałęzi na tym drzewie). Bo kultura to jednak nie jest coś ‘spoza’ naszego świata – to nie jakiś elitarny, czy abstrakcyjny rytuał pojechanych ludzi w golfach i marynarkach (choć akurat bardzo lubię mój golfik). To tylko zwyczajna forma komunikacji pomiędzy twórcami (którzy coś zawzięcie skrobią po kątach) i odbiorcami (którzy ich wyławiają na światło dzienne) – na styku której to relacji, wytwarza się ta właśnie, całkiem momentami radosna, wartość dodana. Kultura to jest to, co wydarza się między nami – twórcami, odbiorcami, krytykami, organizatorami, animatorami, aktywistami – wartość o tyle bezcenna, że umożliwiająca nam porozumienie w najtrudniejszych nawet ludzkich sprawach.
Kultura, także ta osobista (ta akurat może nawet nadrzędnie), jednak obowiązuje – jakby nie szafować słusznymi skądinąd czasem oskarżeniami, że może być także źródłem opresji. Jeśli nie chcemy, żeby kultura (tak jak polityka) jeździła po nas walcem – zwyczajnie w niej uczestniczmy. Bądźmy kulturalni w kulturze i pilnujmy jej na tyle, żeby szła sobie ona we właściwym kierunku (tzn. tylko tyle, żeby nie schodziła poniżej pewnego poziomu).
Więc gratulacje są (dla organizatorów, laureatów, patronów i odbiorców) – ale puenty nie będzie. Jedynie apel do osób decyzyjnych: o wsparcie, wsparcie i jeszcze raz pieniądze na kul-tu-rę. Dolina Issy jest piękna, wolałbym teraz jednak podziałać w naszym równie urokliwym Zdroju (zdroju, mam nadzieję, także kultury). Wszyscy potrzebujemy teraz chyba pewnej intelektualnej rekonwalescencji. Pozdrawiam więc wszystkich: ocalałych a przeczołganych oraz tych, których walec szczęśliwie nie przejechał. Szanowni czytający – coś się w Polsce dziś udało – i damy radę. Więc do zobaczenia, usłyszenia i przeczytania w kolejnym odcinku!
I- kultura -to dom i środowisko rodzinne.To wspólny czas dorastania , osiągania ,i pogodnego dojrzewania- " ciepłą jesienią".II. To zaniechanie materialnej łapczywości ! III. To wokół pogodni, kolorowi romantycy, trochę kapryśni , ale z ręką na sercu .To każde zaopiekowane zwierzę, ochronione drzewo, pomoc drugiemu. Polecam drzewo ,do końca swojego życia możesz czuwać nad jego życiem . Ono cię nie zapomni do końca długiego swojego. ES
OdpowiedzUsuńJS
UsuńTyle kultur ile ich definicji. Bardzo jest to pojemna struktura. Dziękuję za wypowiedź.