Przejdź do głównej zawartości

FELIETON / Podsumowując

Fot. Jon Tyson / unsplash.com
W geście solidarności z felietonistami (i samym sobą) postanowiłem się podsumować. Pora więc wyłożyć karty na stół i dokonać szczerego - acz bezlitosnego obrachunku - z własnymi literackimi potyczkami z tą formą wypowiedzi. Jednak żeby tego dokonać, wypada wpierw chyba oddać cesarzom co cesarskie - a felietonistom/tkom co felietonistyczne (proszę nie mylić z filatelizmem).

O śmigłe pióra autorskie felietonistów - szacun dla was, bo nawet inni piszący nie znają chyba presji i ekwilibrystyki, którą potrafi (choć niekoniecznie musi) wygenerować ta rubryka. Wdepnąć w felieton - to sytuacja o co najmniej potrójnej możliwości (choć raczej o tysiącu twarzy i każda inna - po prostu moja wyobraźnia najlepiej liczy do trzech). Dla piszącego niejako zawodowo (czyli za chlebem) - jest to zapewne rodzaj błogosławieństwa: mocny punkt zaczepienia i stabilna kotwica (czyli jakby zwyczajnie upragniona regularność, odpowiadająca tożsamej regularności w spożyciu wspomnianych produktów spożywczych). Dla piszących regularnie - ale wedle własnego zegara - może być to jednak czynnik jeśli nie stresujący, to przynajmniej stawiający wiele kwestii (czytaj: przyzwyczajeń), całkiem na głowie. Dla żółtodzioba natomiast, pisanie felietonów może być w takim samym stopniu doskonałym treningiem rzemiosła - co jednak overkillem.

Tu więc docieramy do całkiem już osobistych doświadczeń i spostrzeżeń - co to właściwie znaczy: być dobrym felietonistą i/lub jak pisać dobre felietony? Jest to dość szybko nasuwające się pytanie chyba każdego, kto przymierza się (lub przymierzał) do tej formy pisania. A zatem - jak i kiedy decydować się na felietony oraz w jaki sposób temu zadaniu podołać?

Otóż po dwóch i pół miesiąca pisania felietonów tydzień w tydzień (choćby się waliło i paliło) - śmiało mogę powiedzieć, że nie wiem. Nie jestem stanie - lub raczej nie czuje się uprawniony - do tego, aby całościowo i wyczerpująco odpowiedzieć na tak postawione pytanie (zresztą przez samego siebie, co jest jakoś podwójnie nawet zabawne). Mogę jedynie spróbować udzielić cząstkowych podpowiedzi - i podzielić się nie tyle nawet wskazaniami, co właściwe dywagacjami (czyli: co mi się tam akurat wydaje, że może być w jakiś sposób pomocne w pisaniu felietonów od strony technicznej). Bowiem ja i felieton to jednak tylko dość krótki epizod (wysmażyłem 12 sztuk) - i choć wielce pouczający, to z niekłamaną przyjemnością wrócę teraz do szlifowania innych form literackich.

Więc przystępując do felietonu warto jednak być już tym literatem (a nawet Literatem). Posiadać pewne, sprawdzone i przetestowane 'knyfy' - takie jak np. pętle, gry słowne, czy podbijające powtórzenia - słowem być odpowiednio opancerzonym solidnym rzemiosłem, którym można się podeprzeć lub całkiem zasłonić w słabszych momentach (a takie na pewno będą, lub trzeba liczyć że mogą wystąpić). Tego typu oprzyrządowanie literackie pomoże zrobić w razie 'W' text nawet z byle czego - tj. zręcznie zakręcić się wokół jakiegoś drobiazgu (słowa, gestu, memu, czegokolwiek) i zrobić z tego błyskotliwy i ciekawy text (tzw. 'z-niczego-coś' - niezwykła umiejętność samozwańczych czarodziejów). Dość istotne przy tym, żeby mieć to sprawdzone rzemiosło (kilka właściwie scenariuszy) zwyczajnie w zanadrzu i nie nadużywać go jakoś przesadnie. Więc raczej mieć to na zasadzie backupu (jak nie pyknie - to cyk i szybka proteza, wprawdzie not za styl nie będzie - ale dowiezione? Dowiezione). Umiejętność kondensacji w pisaniu - i pomieszczenia się w zadanej ilości znaków, bez utraty stylu czy jego walorów - to rozumie się samo przez się, jeśli już mowa o warsztacie literackim (więc celowo tego nie punktuje. To przecież akurat wiadomix, to jest jakiś próg wejścia w felieton w ogóle).

Dobrze jest być na bieżąco - i to nie tylko z kalendarzem i wydarzeniami w realu czy cyberstrefie - ale także z językiem, a zwłaszcza z mową potoczną (czy potocznie pisaną przez zawodowy komentariat lub liderów opinii). Słuch do tego typu spraw i umiejętność nadstawiania ucha - oraz łowienia aktualnie gorących powiedzonek i zwrotów (bez względu czy w celu ich powielania, dekonstrukcji czy odwrócenia) - to wyjątkowa cenna umiejętność, która pomoże mocno osadzić felietony w czasach bieżących (rizz). Do tego różne zawoalowane odniesienia do spraw rozgrzewających opinię publiczną, czy też sprytnie pozaszywane mikropolemiki - to klasyczne 'easter eggs' w tego typu twórczości.

Zdolności słowotwórcze - i to te z najwyższej półki - tzn. przysługująca niewielu twórcom umiejętność kreowania oryginalnych zwrotów czy wyrażeń, które potem wchodzą do powszechnego użycia - no to jest już w ogóle 'dream option'. Czapka z daszkiem, jeśli ktoś potrafi celnie przypalić jednym zdaniem czy słowem 'w punkt' (właściwe wtedy reszta textu jest już wyłącznie podprowadzaniem czy otoczeniem do takiej zgrabnej puenty). Lapidarność i swobodna dosadność - czy też umiejętność parafrazowania wybijających się publicznie wypowiedzi - pomaga przy tym kamuflować nawet najmocniejsze linijki i najbardziej uszczypliwe odniesienia czy docinki (albo wręcz jawne podjazdy).

Poczucie humoru - nie wspominając już o iskrzącym i zaraźliwym dowcipie - to jest w zasadzie felietonistyczny 'top od the top' i masterclass w jednym (no bo palec do budki - kto nie lubi się pośmiać, lub chociaż pod wąsem uśmiechnąć. Wyłączając psy łańcuchowe ofk, bo one nie mają palców). Właściwe to niesłusznie może się wydawać, że mając akurat ten jeden tylko atut, można śmiało wywalić wszystkie pozostałe - bo przewrotny fakt, że felieton trzeba wydać z siebie co tydzień (więc nawet jeśli jesteś zawodowym stand-uperem, nie ma opcji żeby się nie wypalić), wszystko zmienia. Więc humor jak najbardziej otwiera większość drzwi - jednak w felietonie chyba mądrzej jest go umiejętnie sączyć, niż powodziowo nim zalewać każdy text (wypstrykasz się z najlepszych kawałków w jednym odcinku, to nie starczy ich na resztę - w dodatku ten felieton będzie oczywistym punktem odniesienia i ciężko to przelicytować. Brzmi jak sprawdzony przepis na fakap? Sprawdź to gówno, man).

JESTEM NIEZALEŻNYM AUTOREM, WSPIERAJ MNIE I SYPNIJ GROSZEM:

Tyle mądrzenia w kwestii technicznej - ponownie wielki szacun dla ludzi, którzy trzaskają felietony z regularnością solidniejszą niż rozkład PKP - i czynią to na ten przykład, przez 5-10 (15) lat. To muszą być psychiczne mastodonty - bo weź tu wytrzymaj te ciągłe decyzje: pisać dziś, czy poczekać jeszcze dwa dni (może za chwilę jednak zdarzy się jakiś samograj). Weź tu wytłumacz ludziom postronnym, że wcale nie jesteś 'zaczepson' - po prostu nakręcasz tę wymianę zdań, żeby mieć z czego zrobić felieton (i że notujesz tylko co lepsze frazy, a nie piszesz na biegu jakiś donos do służb trzyliterowych). Wytłumacz znajomym, że wszystko spoko i mogą swobodnie mówić - i to, że tak dziwnie wyglądasz wcale (a wcale!) nie oznacza, że czaisz się jak łowca nerek na pijanego w brudnych zaułkach Bogoty. Nie czyhasz w ogóle, jak jakieś zaślinione (ale z pozoru wielce zasłuchane) monstrum - żeby zrobić z ich prywatnych wypowiedzi kolejny 'temat'. Przekonaj najbliższych, że nie lunatykujesz na jawie - w nieustannym i zapętlonym poszukiwaniu 'Tematu' do kolejnego felietonu (a tydzień 'normalnego' funkcjonowania skraca się przy tym do 3 dni po publikacji). Udawaj przed partnerem/ką, że to wcale nie wygląda jakbyś nie mógł zasnąć, bo właśnie czterdziesty raz skanujesz własny mózg (internet i notatki już dawno się skończyły), przeczesując jego pokryte największą pajęczyną zakamarki - w poszukiwaniu jakiś niewykorzystanych i dawno zapomnianych sformułowań (albo chociaż jakichś okruszków!) - to tylko chwilowe rozkojarzenie. Weź przekonywująco 'pal frana', że nic się nie stało (Polacy, nic się nie stało!) - jak znienacka trafi cię czyjś dobry wers, w dodatku w najmniej odpowiednim momencie (np. w trakcie rodzinnego obiadu z dwa lata niewidzianą ciocią). Zamaskuj się niczym kameleon - żeby skutecznie przekonać cały świat, że tak naprawdę nie zamieniasz się w jakiegoś obsesyjnego wampira, o przekrwionych oczach i obłędnym spojrzeniu - gotowego rzucić się na każde apetycznie brzmiące zdanie czy słówko (i telepiącego się wewnętrznie z niepokoju, czy nikt ci go wcześniej nie ukradnie - choć przecież właśnie sam je komuś próbujesz ukraść). Słowem: felietonista to tak na serio nie jest syczący Gollum, który pełza po okolicy w poszukiwaniu palca do odgryzienia.
 
(Serio? To weźcie i spuście w klopiku wszelkie powyższe podpowiedzi. Żeby pisać felietony, wystarczy być zwyczajnie sławnym fejmowcem - najlepiej utrzymankiem z bogatym mężem/żoną/klanem, żeby wydawcy błagali o choć jedną Twoją linię - a publika spijała każde słowo, słówko i przecinek ze wszystkich twoich wypowiedzi. A-a-amen.) 

W każdym razie dzięki Wam, my preciouss, że dotarliśmy aż dotąd (i w tym tekście i z tą rubryką) - to był dla mnie wielki zaszczyt móc dostarczać te kilka chwil, mam nadzieję, jakiejś środowej rozrywki (bo środa, to jak wiadomo taka mała sobota). Bo - powiedzmy to sobie szczerze - felieton to jest jednak rzecz z dość mocnym przymrużeniem oka (lub nawet dwóch). Dzięki internet, tyle ode mnie!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

SPIS DZIEŁ ZDROJOWYCH / rok 2024

Fot. Bernard Hermant / unsplash.com JESTEM NIEZALEŻNYM AUTOREM, WSPIERAJ MNIE I SYPNIJ GROSZEM: >>>ZOSTAŃ PATRONEM<<< >>>POSTAW KAWĘ<<<  Roczny spis treści - texty uporządkowane wg. cykli (od najliczniejszych). "Chłopiec i czapla" Hayao Miyazakiego (recenzja filmu animowanego) kliknij, żeby przeczytać recenzję "Civil War" Alexa Garlanda (recenzja filmu fabularnego) kliknij, żeby przeczytać recenzję "Perfect Days" Wima Wendersa (recenzja filmu fabularnego) kliknij, żeby przeczytać recenzję "Gościnne występy. Kawałki o projektowaniu" Marcina Wichy (recenzja książki) kliknij, żeby przeczytać recenzję "Ostrygi i kamienie. Opowieść o Normandii, Bretanii i Pikardii" Krzysztofa Vargi (recenzja książki) kliknij, żeby przeczytać recenzję "Wynajdując powody, czyli eugeniusz ze mnie" (o wszystkim i o niczym) kliknij, żeby poczytać "A powinienem przecież być nad wodą" (o wodzie i lądzie) kli...

PUNKT PO PUNKCIE I W PODPUNKTACH / Pozdrowienia z otchłani

>>>POSTAW KAWĘ<<<   Punkt po punkcie i w podpunktach, czyli wzorowany* dziennik wewnętrzno-zewnętrzny, publikowany na bieżąco oraz z dala od społecznościówek * [NA PUNKTY] / Wojciech Albiński   2024 07 16. Dziś po dwutygodniowym okienku znowu wyszły "Punkty" Wojtka Albińskiego. Zdecydowałem, że będę wspominał o oryginale i protoplaście moich 'Punktów' - w każdym 1-ym punkcie kolejnych punktów. Tak zdrapałem zdrapkę, że zdrapał się też kod konkursowy, który miał zmienić moje życie. Znaczy się nie zostanę surferem. Nowa biedra w polu na wykończeniu, jeszcze dorobią parking. Póki co brodzili w błocie - jak w 1670. Mnie uczyli, że budowę zaczyna się od parkingu (bo bagno jest dla świń). Lata 30-e w życiu człowieka to czas, w którym najlepszym kolegą najczęściej jest własny staruszek. 17. Chyba powinienem być dumny, że "Elegia dla bidoków" to jedna z nielicznych książek, której nie byłem w stanie przeczytać do końca. Ani nawet do połowy - bo ...

SPIS DZIEŁ ZDROJOWYCH / rok 2023

Fot. Nirzar Pangakar / unsplash.com Na koniec każdego roku warto ogarnąć texty na blogu - w związku z czym zamieszczam roczny spis treści. Texty uporządkowane są według cykli - od najliczniej reprezentowanych po te najkrótsze. Wewnątrz każdego cyklu texty uszeregowano wg. publikacji - od najnowszych (u góry) do najstarszych (na dole kolumny). Każdy text ma jednozdaniowe info nawigacyjne (w nawiasie pod tytułem) i odpowiedni link (odsyłacz do konkretnego artykułu). Mam nadzieję, że ten mały ordnung ułatwi poruszanie się po blogu i pomoże łatwo znaleźć pożądane lub poszukiwane texty . JESTEM NIEZALEŻNYM AUTOREM, WSPIERAJ MNIE I SYPNIJ GROSZEM: >>>ZOSTAŃ PATRONEM<<< >>>POSTAW KAWĘ<<< ○ Podsumowując (o rozterkach felietonisty + garść uwag o tym rzemiośle) kliknij żeby podsumować   ○ Punktując (o zmaganiach z instytucjami/redakcjami + kwestia kultury osobistej) kliknij żeby punktować ○ Gratulując   (trochę o festiwalu literackim i kulturze polsk...