Przejdź do głównej zawartości

NA MARGINESIE / "Sudeckość" Zbigniewa Piotrowicza

 

Sudeckość / Zbigniew Piotrowicz

wydawnictwo Stapis, cykl Literatura Górska na Świecie, Katowice 2022 r.

fot. materiały dystrybutora

To, co wielkiego w Tobie tkwi,

Wy, góry świata bliskie mi.

Burza, która przerywa Twoją noc,

W niej jest demonów wielka moc.

Temuś Ty obcy, ten brat zaś –

A prawdą Twoją dawna baśń.

I wielką siłą milczenie Twe,

Wściekle powala lasy, pnie.

Z pokorą znosisz zimowy śnieg,

Dla nas to zbytek łaski jest.

A jednak nie złamiecie nas:

Śmiejemy się Wam prosto w twarz.

Gerhart Hauptmann (tłum. P. Wiater)


Kilka luźnych reflexji po lekturze książki. Pierwsza jest taka, że książka ta ‘przeczytała’ się właściwie jednym tchem (choć na dwie sesje). Czułem się bowiem przy tym, jakbym siedział z p. Zbyszkiem przy jednym stole i brał udział w kominkowej gawędzie (w dodatku u niego w kuchni, lub winiarni). Wprawdzie jest to jedna z wielu pozycji o właściwie braku jakiejś przewodniej ‘linii melodycznej’ – czyli po prostu zbiór opowieści, anegdot, lub historii związanych z życiem i działalnością kulturalną autora (w tym też kulturą fizyczną); dość luźno orbitujących wokół gór oraz szeroko rozumianego dziedzictwa kulturowego – jednak opowiadanych z niezwykłą swadą i taktownym humorem. Lekko o życiu (to ciężkie) - spora to sztuka.

Reflexja druga: w przewadze są to rzeczywiście opowieści warte utrwalenia – jako że zwykle egzystują w tradycji ‘mówionej’(oralnej), przez co dość przeciętnie pozostają w depozycie wąskich środowisk (np. biografia tzw. ‘chatek karkonoskich’ – depozyt towarzystwa chatkowców; lub kulisy grafitti politycznego na kopule uzdrowiska Lądek-Zdrój – depozyt mieszkańców miasteczka i archiwum milicji, itp.). Kto interesuje się regionem Sudetów, tego z pewnością ucieszą i zaciekawią te opowiadania. Kto tutaj (jeszcze) nie dotarł, ma okazję podejrzeć trochę lokalną specyfikę, przez okulary tutejszych ‘zakapiorów’ z pierwszego bodaj powojennego pokolenia, któremu udało się w Sudetach trwale i solidnie zakorzenić.

Reflexja trzecia: czym dla mnie jest sudeckość? Czy coś takiego w ogóle istnieje i jak ja się do tego mogę ustosunkować? Na ile odnajduję siebie i swoje przekonania w tej książce?

JESTEM NIEZALEŻNYM AUTOREM, WSPIERAJ MNIE I SYPNIJ GROSZEM:

Dla mnie sudeckość to przede wszystkim właśnie antysystemowość – tak uważam, patrząc na ogólną historię regionu, jak i jego wszelkich wyróżniających się przedstawicieli (choćby przytoczony we wstępie Gerhart Hauptmann). Te góry – i wynikające z nich implikacje – to jednak jest jakaś rubież, jakieś miejsce osobne i swoją odrębność wciąż manifestujące. Ludzie stąd (wszyscy: i ci urodzeni i ci z wyboru) zdają się posiadać w sobie jakąś upartość i bezkompromisowość, jakiś rodzaj może nawet specyficznego etosu. Nie jest trudno ich po prostu rozpoznać – to harde typki, nieco zawadiackie, trochę nonszalackie – ale przede wszystkim szczere i często o oryginalnym poczuciu humoru (to dot. typków wszelkiej płci). Sudety to jest miejsce pewnego rodzaju może nie ucieczki, ale jednak jakiegoś wycofania się, na z gór upatrzone pozycje, miejsce pewnej samoizoloacji z wyboru i jakiegoś enigmatycznego właściwie powołania. Jakaś, nieco szalona próba, zmniejszenia świata do górskiej doliny, miasteczka czy zagrody – chęć przywrócenia świata do ludzkiej skali, do czysto organicznych możliwości i temporalnego porządku. Jest w tym podejściu jakaś siła i jakaś moc, nieustępliwa i twarda – pchająca nielicznych pionierów w te dolinki, gdzie tkwią potem niczym kosodrzewiny w Karkonoszach czy karłowate świerki na kopule Śnieżnika.

W drugiej kolejności sudeckość to dla mnie wędrowność – pewnego rodzaju zadomowienie wtórne, poprzez poszerzenie ‘domostwa’ na całą tę krainę. Przynależność do wewnętrzsudeckiego rytmu mikromigracji – i tych ‘życiowych’ (np. osiedleńczych), i tych wyłącznie choćby rekreacyjnych (np. zwiedzaniowo-sportowych). Jak szukać śniegu na święta – to w Karkonosze, jak oznak wiosny – to w Kaczawy; latem – ochłodzić się w masywie Śnieżnika; jak jesień – to ruszyć w Rudawy, itp. Niezwykle trudno jest mi wyobrazić sobie Sudety ‘stacjonarnie’; tzn. przeżywanie tych gór tylko z jednego miejsca. Nawet jeśli miałoby to być oglądanie czy obchodzone tylko jednej góry (lub doliny) – to jednak niech to będzie chociaż krążenie wokół niej, oglądanie zawsze z różnych ujęć i perspektyw, w różnych odsłonach i kontextach. Sudeckość jest zatem dla mnie jakoś nierozłącznie powiązana z przemieszczaniem się, z wędrówką, krążeniem i cyrkulacją właśnie – taką czysto fizyczną (choć wiem, że to bardzo osobiste doznanie i indywidualny pogląd).

Po trzecie wreszcie, sudeckość to dla mnie przyroda – taka Przyroda przez duże ‘P’. Las, łąka, góra, strumień, torfowisko, drzewa, krzewy, ptaki, ssaki, gady, płazy i robalki – wszystko co żywe (i żywotne), to jest immanentna część tego miejsca (czy raczej tych miejsc). Sudeckość to jednak bycie w przyrodzie, zanurzenie się w niej po czubek głowy, to przyrody wszechobecność, powszechność i dostępność. Nie ma chyba Sudetów bez tej przyrody, bo one są tą przyrodą właśnie i to w dużej mierze stanowi o ich istocie. Jest to jakieś jednak nieprzesadnie zabudowane pasmo (wciąż), jeszcze sporo miejsca dla tej przyrody pozostało i ona ma się tu wcale nieźle. Więc przyroda wciąż półdzika, nadal nie całkiem ujarzmiona, taka, która dyktuje warunki i uczy pokory (ale też swobody i odwagi).

Trzy reflexje, trzy pytania i trzy odpowiedzi – w sudeckości widocznie wystarczy umieć liczyć do trzech. A potem działać – raz, dwa, trzy, bo zima zza węgła patrzy. Zachęcam wszystkich sudeciaków i wszystkie sudeciary (i osoby sudeckie) do explorowania Sudetów w stylu dowolnym oraz szukania własnych pokładów sudeckości (np. w stylu literackim). Bo tak – coś takiego jak ‘sudeckość’ rzeczywiście istnieje – inaczej by mnie tu prawdopodobnie nie było (oraz innych górali). Zresztą, zapytajcie o to (nie tylko) pana Zbyszka Piotrowicza z winnicy w Radochowie (to pod Lądkiem, Lądkiem-Zdrój). Hej Sudety, sudetki!

Gerhard Hauptman / fot. ze zbiorów muzeum karkonoskiego

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

SPIS DZIEŁ ZDROJOWYCH / rok 2024

Fot. Bernard Hermant / unsplash.com JESTEM NIEZALEŻNYM AUTOREM, WSPIERAJ MNIE I SYPNIJ GROSZEM: >>>ZOSTAŃ PATRONEM<<< >>>POSTAW KAWĘ<<<  Roczny spis treści - texty uporządkowane wg. cykli (od najliczniejszych). "Chłopiec i czapla" Hayao Miyazakiego (recenzja filmu animowanego) kliknij, żeby przeczytać recenzję "Civil War" Alexa Garlanda (recenzja filmu fabularnego) kliknij, żeby przeczytać recenzję "Perfect Days" Wima Wendersa (recenzja filmu fabularnego) kliknij, żeby przeczytać recenzję "Gościnne występy. Kawałki o projektowaniu" Marcina Wichy (recenzja książki) kliknij, żeby przeczytać recenzję "Ostrygi i kamienie. Opowieść o Normandii, Bretanii i Pikardii" Krzysztofa Vargi (recenzja książki) kliknij, żeby przeczytać recenzję "Wynajdując powody, czyli eugeniusz ze mnie" (o wszystkim i o niczym) kliknij, żeby poczytać "A powinienem przecież być nad wodą" (o wodzie i lądzie) kli...

WRAPPED 2024 / Odpływając w siną dal

Fot. Shane Rounce / unsplash.com >>>POSTAW KAWĘ<<< Końcówka roku, czas podsumowań - tutaj w formie antyrankingu, czyli bez zachowania żadnych kolejności i hierarchii. Pomijam jednak (w odróżnieniu od roku ubiegłego), zestawienie różnych nagród literackich i okołoliterackich - przechodząc bezpośrednio do moich własnych typów (z krótkimi komentarzami). Literatura, prasa, film, serial, show, muzyka, wystawa, podcast i videocast - kto ciekawy kulturalnych ciekawostek z marginesu, niech sprawdza. LITERATURA Polityczna: Brutalizm / Achille Mbembe. Pokój czy wojna? Rosja i Zachód - zbliżenie / Michaił Szyszkin. Apokalipsa tu teraz / Rene Girard. Stulecie nomadów / Gaia Vince. Mbembe zdeklasował, wysupłując niewygodną prawdę o późnym kapitalizmie, zbudowanym na wyzysku i przemocy oraz napędzanym religijnie wręcz wyznawanym technofeudalizmem. Rene wskazuje pierwotne i stale aktualne mechanizmy religijnej ofiary oraz społecznej automitologizacji - a Gaia odsłania absurd na...

SUDECKA LEGENDA / O powstaniu Młynu Łukasza w Szklarskiej Porębie

>>>POSTAW KAWĘ<<<   O szaleństwach zakochania Wysokogórską osadą Schreiberhau w śląskich Górach Olbrzymich, opiekowała się pewna przedsiębiorcza i rzutka boginka, bystrooka Lapis. Była duchem górskiego potoku, wypływającego ze szczelin masywu, mknącego bystro przez usiane głazami skalne koryto i przepływającego także przez tę odizolowaną osadę – w której ludzie zwali ten potok po prostu Kamienna. Duszka ta, prócz satysfakcji z przydzielenia do swej uroczej placówki, darzyła równie szczerym i nieco szalonym uczuciem Ducha Gór – osobnika różnie nazywanego i przybierającego w razie konieczności różnorakie oblicza. Spoczywał na nim trudny obowiązek zarządzania nie tylko samym pasmem Riesengebirge , ale i całym rozległym łukiem Sudetów – którym zawiadywał za pomocą rozbudowanej i rozległej korporacji duchów, demonów i innych astralnych stworów. Boginkę o wielkim sercu, ale i wielkich ambicjach pociągały w Rübezahlu przede wszystkim jego męskie cechy, których wielu s...